Lalki i marionetki w literaturze i tekstach kultury – motyw sztucznego człowieka
(Aby powiększyć kliknij zdjęcie.)
Spis treści:
- 1. Geneza sztucznego człowieka – mitologia i wierzenia
- 2. Lalki i marionetki na przestrzeni dziejów
- 2.1. Sztuczny człowiek jako monstrum – dylematy moralne i filozoficzne
- 2.2. Frankenstein, czyli pycha ukarana
- 2.3. Golem, czyli człowiek z gliny
- 3. Człowiek stworzony przez człowieka – fantastyczne wizje innego świata
- 3.1. Homunkulusy i famulusy, czyli twory faustyczne
- 3.2. Doskonały chłopiec to sztuczny chłopiec?
- 3.3. Rozwój technologii a motyw sztucznego człowieka
- 3.4. „Theatrum mundi” – lalki i marionetki w teatrze świata
- 4. Człowiek jako marionetka systemu.
1. Geneza sztucznego człowieka – mitologia i wierzenia.
Już od niepamiętnych czasów człowiek interesował się faktem stworzenia świata i istoty rozumnej. Poprzez filozofię kreacjonizmu dążymy do wyjaśnienia, skąd i w jakim celu się tutaj w ogóle znaleźliśmy – idea ta aktualnie łączy się z elementami religii monoteistycznej. Współcześnie jednak przesłonięta została przez teorię ewolucji Darwina, która w sposób empiryczny dowodzi, iż wbrew wierzeniom człowiek nie powstał z niczego (czy też chaosu – jak mówiły pierwsze tłumaczenia biblijne), lecz rozwijał się na drodze stopniowej ewolucji wraz z całym światem przyrody.
Do najpopularniejszych teorii stworzenia człowieka należą dwie szczególnie zakorzenione w kulturach współczesnego nam świata. Pierwsza to przypowieść o stworzeniu świata i człowieka zaczerpnięta z Biblii, łącząca się z wierzeniami wielkich współczesnych religii. Bóg zatem tworzy świat oraz człowieka z niczego (łac. creatio ex nihilo). W tej teorii dochodzi do bezpośredniego stworzenia przez Boga człowieka – mężczyzny o imieniu Adam (Adam z hebrajskiego אדום adom, czyli czerwony – od koloru ziemi, z której został ulepiony lub adamah oznaczającego człowieka z ziemi powstałego, który do ziemi wróci[1]). Niewiastę natomiast stworzył z żebra Adamowego i nadał jej imię Ewa (od rdzenia חוה hajja lub hawwa – życie – w wolnym tłumaczeniu 'dająca życie’[2]), by nie był samotny oraz by mogła mu dać potomstwo. Drugą równie istotną teorią kreacjonistyczną jest grecki mit o stworzeniu człowieka przez Prometeusza. Tytan Prometeusz tworzy człowieka – lepiąc go z gliny zmieszanej ze łzami. Człowiek ten jednak nie miał porównywalnej im siły, co powodowało jego bezbronność wobec otoczenia, dlatego odważny tytan skradł kilka ognistych iskier z rydwanu słońca, po czym zaniósł je na ziemię. Nauczył człowieka korzystania z ognia, sztuk i rzemiosł, co niekoniecznie podobało się bogom.
To, co jednak odróżnia zasadniczo wspomnianego tu człowieka stworzonego przez Boga i bóstwa od tego, który został stworzony przez innego człowieka, to dusza. Tak więc w przypadku sztucznego człowieka (golema, androida itp.) pojawiają się rozmaite dylematy etyczne: kto jest ich Bogiem, czy inny człowiek ma prawo wyręczać Stwórcę, czy taki sztuczny twór ma duszę itd. Istnieje tu jeszcze jeden problem: mianowicie, jak odróżnić człowieka sztucznego od naturalnego oraz czy rzeczywiście w przyszłości takie różnice nie zostaną zatarte. W końcu postęp nauki i techniki, ukazywany w literaturze oraz kinie SF, pozwala tworzyć coraz doskonalsze androidy, posiadające nawet wszczepione wspomnienia, jak i uczucia.
2. Lalki i marionetki na przestrzeni dziejów.
Ludzkość niejednokrotnie próbowała upodobnić się do „Boga” kierując się tzw. pychą. Najlepiej motyw ten odzwierciedlony został w literaturze. Motyw lalek i marionetek w literaturze jest znany już od niepamiętnych czasów. Już w czasach antyku można było natknąć się na motyw człowieka ukazanego jako marionetka w rękach bogów (o fatum oraz cierpieniu ludzkim mówi np. Achilles w „Iliadzie”, jak i ideę tę znajdziemy także w dramatach Sofoklesa, zwłaszcza w „Królu Edypie”). Jednak najwięcej znanych dzieł związanych z motywem człowieka jako marionetki stworzonej przez człowieka datuje się na przełom doby romantyzmu oraz pozytywizmu.
To właśnie w epoce romantyzmu ludzie chcą dorównać Bogu. Na przełomie Oświecenia i romantyzmu niezwykle modny staje się okultyzm, który jest niczym innym jak odzwierciedleniem ludzkiej chęci poznania wszelkich tajemnic istnienia oraz osiągnięcia tego, co nieosiągalne. Wystarczy wspomnieć Fausta (1833) przypominającego autentycznego Johanna Georga Fausta (ok. 1480–1540) – niemieckiego alchemika, astrologa i wędrownego naukowca, autora traktatu alchemicznego Zmuszenie piekła. Ten legendarny uczony – posiadający głęboką wiedzę we wszelkich dziedzinach – podpisuje pakt z Mefistofelesem, by poznać tajemnicę istnienia (we wczesnych wersjach, by zdobyć kobietę).
Właśnie w tym okresie pojawia się motyw Monstrum Frankensteina („Frankenstein potwór – monstrum, istota sztucznie utworzona, bezduszna, przerażająca. Etym. – w powieści Mary Shelley (1797-1851) Frankenstein (1818 r.), młody student Frankenstein tworzy ze zwłok, branych z cmentarzy i sal sekcyjnych, potwora, którego ożywia prądem galwanicznym” (Władysław Kopaliński)). W tym samym słowniku przeczytać możemy na temat golema: „golem w żyd. podaniach lud. – postać ludzka ulepiona z gliny, w którą tchnięto życie, zwł. postać taka stworzona przez kabalistę, astronoma i alchemika rabbiego Liwę (Löwa) ben Becalela w Pradze czes. w XVI w.; przen. bezduszny automat, robot”[3].
Dalszy rozwój tej tematyki miał już miejsce w literaturze współczesnej w postaci wielu dzieł SF oraz w niezliczonych produkcjach filmowych. Dziś jednak wizje sztucznego tworu na wzór ludzkiego organizmu są już zdecydowanie bardziej realistyczne i oparte na osiągnięciach współczesnej nauki, obejmujących głównie takie dziedziny jak genetyka, czy cybernetyka. Glinę i ziemię zastąpiły natomiast elementy elektroniki cyfrowej.
2.1. Sztuczny człowiek jako monstrum – dylematy moralne i filozoficzne.
W XIX wieku pojawiają się nowe literackie monstra. Jedną z najważniejszych pozycji literatury grozy jest książka zaledwie dziewiętnastoletniej Mary Shelley (pomysł podobno przyśniony, jak sama wspominała w liście do Byrona). Mowa tutaj oczywiście o książce Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz. Ukazuje ona dylematy moralne ludzkości, np. jak daleko człowiek może się posunąć w ramach ingerencji w naturę. Warto zwrócić uwagę na podtytuł: do treści książki pasuje romantyczny prometeizm, pojmowany tu jako bunt wobec Boga (bogów, władzy) w imię dobra ludzkości. Drugim podobnym dziełem jest Golem Gustava Meyrinka, którego można określić jako horror filozoficzny, wykorzystujący elementy żydowskiej Kabały. W obu utworach odnajdziemy liczne nawiązania do Biblii, co nie dziwi, skoro oba mówią o tajemnicach życia i śmierci, czyli o sprawach najważniejszych dla każdego rozumnego człowieka.
2.2. Frankenstein, czyli pycha ukarana.
Słynna, ponadczasowa powieść Mary Shelley pt. Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz, jest pionierska w dziejach gatunku. Sama książka miała już ponad 150 ekranizacji, jednak albo bardzo odbiegających od oryginału, albo po prostu „kiczowatych” oraz nastawionych na banalne straszenie widza. Historia młodego niemieckiego studenta, Wiktora Frankensteina, chcącego odkryć wszelkie tajemnice życia, zaczynającego swoją „zabawę w Boga”, ostrzega nas przed podobnymi sytuacjami. Bez wątpienia powieść ma charakter chrześcijańskiej alegorii, odwołując się do motywu wygnania z Edenu. To właśnie dr F. „zrywa jabłko” z Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego, kreując nowy byt, który ma być teoretycznie doskonały. Robi to niczym tytułowy Prometeusz (ulubiony bohater romantyków) z martwych fragmentów ludzkiego ciała. W ten sposób powstaje wcześniej już wspomniana istota o okropnym, nieproporcjonalnym wyglądzie, mogąca wywołać strach, a jednocześnie litość. Jest ona jednak obdarzona głęboką uczuciowością[4].
„Ale ja jestem jak strzaskane drzewo: piorun poraził moją duszę. I czułem wtedy, że przeżyję to wszystko, co mnie jeszcze czeka, by pokazać światu to, czym wnet być przestanę: nędzne widowisko rozbitka ludzkości, budzące politowanie u innych, a nie do zniesienia dla samego siebie.”
W późniejszych ekranizacjach, takich jak: Frankenstein (reż. James Whale, USA 1931), Narzeczona Frankensteina (reż. James Whale, USA 1935), Duch Frankensteina (reż. Erle C. Kenton, USA 1942) postać samego potwora jest typową hollywoodzką postacią, pozbawioną uczuć. Kino pomija zwykle fakty związane z powodem jego zmiany w „potwora”. Winni przecież są inni ludzie, którzy odrzucają „obcego”. Inaczej jest w znakomitym filmie Kennetha Branagha, który nieprzypadkowo nosi tytuł „Frankenstein według Mary Shelley”. Wprawdzie są tu pewne zmiany fabularne, ale reżyser (jednocześnie kreuje postać samego dr Frankensteina) pozostał wierny duchowi powieści. Oprócz widowiskowych efektów i pełnej rozmachu scenografii są tu analizy psychologiczne oraz moralne. Twórca filmu podkreśla, że w zasadzie najbardziej winny jest sam uczony, który chciał stworzyć człowieka doskonałego, a stworzył potwora. Oczywiście niedoskonały, „grzeszny” człowiek nie może stworzyć nic doskonalszego od siebie.
Potwór dokonuje okrutnych czynów, co powoduje u niego jednak wielki ból psychiczny i fizyczny. Wszyscy zwracali uwagę jedynie na jego powierzchowne cechy, m.in. odstraszający wygląd. Nikt nie zwracał uwagi na jego dobre serce, na to, iż jako istota czująca też chciał być kochany oraz rozumiany. Po porzuceniu przez doktora zmuszony jest uciekać na wieś. Gdy po przeczytaniu dziennika doktora dowiaduje się, kim jest, po kolejnej próbie zaprzyjaźnienia się – zakończonej kolejnym odrzuceniem, następuje w nim zmiana osobowości. Tracąc wszelkie zahamowania moralne posuwa się do pierwszej zbrodni – zabija najmłodszego brata Wiktora, Williama, winę zrzucając na Justynę Moritz. W filmowych wersjach tego dzieła zawsze pojawia się scena morderstwa na niewinnej osobie, najczęściej małej dziewczynce (taką scenę w filmie Whale’a wycięto, aby pełną, nieocenzurowaną wersję pokazać dopiero kilkadziesiąt lat później). Ma to na celu wzbudzenie jeszcze większego strachu przed tworami sztucznymi, pozbawionymi ludzkiego sumienia, nad którymi tracimy kontrolę.
Chęć monstrum do bycia kochanym i zrozumianym możemy zobaczyć również w scenie, kiedy to prosi Wiktora o stworzenie istoty mu podobnej przeciwnej płci, o podobnych wadach, która by go pokochała[5].
„Człowiek nie chce mi być towarzyszem, ale istota płci odmiennej, która byłaby tak samo zeszpecona jak ja, z pewnością by mnie przyjęła. Moja towarzyszka musi być tego samego gatunku i mieć te same defekty. Istotę tę musisz dla mnie stworzyć.”
Frankenstein w obawie przed kolejnymi zbrodniami postanawia tego nie robić. Wtedy potwór odbiera życie Elżbiecie – żonie Wiktora. Od tej pory twórca zaczyna walkę ze swoim tworem – a właściwie ze swoim sumieniem. Po śmierci Wiktora stwór zaczyna żałować swoich czynów, chcąc odpokutować wszelkie wyrządzone zło postanawia spalić się na stosie. Widzimy tu motyw człowieka zbuntowanego przeciw Bogu-Ojcu, który – idąc za Biblią – dał nam wolną wolę i jednocześnie wygnał z raju. Od tego czasu człowiek wybiera chętniej zło, bo wydaje się mu łatwiejsze i atrakcyjniejsze.
Powieść ukazuje egoizm i pychę doktora Wiktora Frankensteina, który próbuje stać się Bogiem, tworząc nowe życie. Jednak jako człowiek jest zbyt słaby, by unieść odpowiedzialność za własne czyny – za co zostaje ukarany. Ukazuje też Monstrum, którego twórca pozbawił prawa do szczęścia, miłości, zrozumienia.
2.3. Golem, czyli człowiek z gliny.
Innym spojrzeniem na świat sztucznego człowieka jest postać Golema. Żydowska legenda mówi o sztucznym człowieku ulepionym z gliny – Golemie – ożywiony przez rabina i alchemika Liwę Ben Becalela w Pradze w XVI wieku poprzez położenie na czole kartki z kabalistyczną formułą. Potwór miał zostać pomocnikiem rabina, jednak nie był w stanie mówić, myśleć, ani jak większość sztucznych tworów płodzić potomstwa. Jego atutem natomiast stała się nadludzka siła oraz wytrzymałość. Dlatego też za zadanie dostał ochronę mieszkańców praskiego getta. Jakiś błąd zaklęcia jednak spowodował, że tylko w ciągu dnia słuchał rozkazów swojego twórcy, nocą zaś wędrował ulicami Pragi, siejąc postrach i zniszczenie. Stał się więc dwuznaczną postacią kojarzoną jednocześnie z mordercą oraz obrońcą prześladowanych.
Legenda ta doczekała się również wielu ekranizacji, m.in. w filmie Golem, reż. Paula Wegenera i Carla Boese (1920). Jednak tutaj chciałbym się bardziej skupić na powieści okultystyczno-inicjacyjnej Gustava Meyrinka zatytułowanej Golem, która również nawiązuje do wspomnianej legendy o Golemie. Jej autor był znawcą kabały, buddystą oraz miłośnikiem zjawisk parapsychicznych. Stąd też dzieło wprowadza nas w świat magii, tarota i kabały. Książka zaczyna się od wizji Atanazego Perenta oraz nurtującego go pytania – „kim jestem”?
Postaci głównego bohatera powieści w symbolice tarota przypisuje się kartę Głupca opatrzoną numerem zero, symbolizującą jednocześnie początek i koniec, dobro oraz zło, zwykle ukazywaną jako wędrowca robiącego krok nad przepaścią. Swój proces inicjacyjny rozpoczyna w wieku 40 lat. Celem tej drogi jest Golem – sobowtór o jego twarzy, jego „wyższe ja”, w odniesieniu do tarota jego przyszłość i przeszłość, alfa oraz omega. Stąd też w tarocie symboliką Golema jest karta XIII – Śmierć. Karta ta symbolizuje przejście z jednego etapu życia w drugi, odrodzenie, czy też po prostu zakończenie pewnego etapu.
Sam Golem natomiast jest ukazany jako postać samotna, mieszkająca w małym pokoju bez drzwi, z zakratowanymi oknami. Jedyny sposób dostania się do niego to spuszczenie się z dachu na linie przybierając pozycję tarotowego Wisielca (karta XII poprzedzająca Śmierć). Odnosząc się tutaj do symboliki tej karty, można pokusić się o stwierdzenie, iż jedynym sposobem na poznanie swojego „wyższego ja”, tego „kim jestem”, jest głęboka medytacja i skupienie się na własnym wnętrzu. Tylko w ten sposób możemy doznać oświecenia.
3. Człowiek stworzony przez człowieka – fantastyczne wizje innego świata.
3.1. Homunkulusy i famulusy, czyli twory faustyczne.
Oczywiście także w innych wielkich dziełach można natknąć się na motyw człowieka stworzonego przez człowieka. Głównie tutaj chciałbym się skupić na postaci homunkulusa[6] – „człowieczek, karzełek, zwł. (wg poglądów śrdw.) sztucznie stworzony w dyni, w retorcie, przez alchemika za pomocą magii” (Władysław Kopaliński – Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych).
Jednym z takich dzieł, w którym spotykamy się z postacią homunkulusa, jest wcześniej już wspomniany Faust Goethego. Wagner – famulus Fausta – zamierza dokonać wielkiego dzieła. Zamierza stworzyć człowieka mieszając różne soki, które w ostateczności dają mu ludzki miąższ. Z kotła rozchodzi się blask i wyłania się fiolka z małym karłem zamkniętym w środku – homunkulusem. Karzełek tuż po stworzeniu posiada pewną wiedzę. Zabiera Mefistofelesa i Fausta na Noc Walpurgii (najsłynniejszą noc europejskiej magii zwaną też Szabatem Czarownic). Tam też dochodzi do wniosku, iż brak mu fizycznej tężyzny – pragnie zmienić się całkowicie w człowieka. Chcąc rozwiązać trapiący go problem zwraca się do Proteusza. W ostateczności fiolka, w której jest uwięziony, rozbija się o tron Galatei. Widać nagle blask, następuje połączenie żywiołu wody z żywiołem ognia – zaślubiny bogini z tworem ludzkim.
Nieco odmiennym oraz mniej znanym utworem literackim, w którym możemy się spotkać z postacią homunkulusa, jest Wyspa karłów Edmonda Hamiltona (opowieść wydana w 1974 roku w zbiorze Wojciecha Żukrowskiego pt. Tchnienie grozy). Powieść z pozoru przypomina klasyczną antyutopijną Wyspę doktora Moreau Herberta G. Wellsa z roku 1896. Szalony naukowiec Garland opracował preparat, który pozwala na kontrolowania ludzkiego wzrostu poprzez wpływ na przysadkę mózgową. Swoje badania prowadzi na wyspie, gdzie zaczyna testować preparat na naukowcach. Na wyspie pojawia się kolejna ofiara doktora – rozbitek – na którym szaleniec będzie chciał przeprowadzić badania niczym doktor Moreau na rozbitku Prendicku. Jednak liliputom udaje się uciec, a ich zamiarem staje się pokonanie szaleńca. Walcząc z gigantycznymi zwierzętami, w końcu zabijają naukowca i podpalają laboratorium. Mamy tu do czynienia z klasycznym w SF motywem „nawiedzonego” uczonego. Książka ta doczekała się paru – raczej nieudanych – adaptacji kinowych. Wizja dziś wydaje się bardzo prorocza, gdyż obecnie bardziej boimy się genetyków oraz biologów niż fizyków jądrowych.
3.2. Doskonały chłopiec to sztuczny chłopiec?
W tym miejscu przytoczę bardzo osobliwy przypadek formowania sztucznego człowieka. Skupimy się tutaj na kultowej dla kultury powieści Pinokio autorstwa Carla Collodiego wydanej w 1883 roku. Nie bez powodu zapisała się tak mocno na kartach historii literatury, gdyż jest to bardzo oryginalna opowieść o marionetce, która chciała być prawdziwym chłopcem, a nie tylko „pajacem”. Nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie fakt, że chłopiec został stworzony z magicznego kawałka drewna, obrobionego precyzyjnie przez stolarza Geppetto. Mały drewniany chłopiec borykający się ze złym światem doznaje różnych przygód. Po pewnym czasie postanawia stać się taki jak inni ludzie. By tego dokonać, gotów jest do poświęceń. W trakcie swoich przygód nabiera pewnego doświadczenia i stara się być grzeczny, gdyż właśnie to jest głównym wymaganiem, by otrzymać największą nagrodę, jaką jest bycie prawdziwym chłopcem. Oczywiście nie zawsze mu to wychodzi, za co bywa ukarany, jednak ostatecznie zmienia się w prawdziwego chłopca.
Co jednak zrobić, jeżeli nie posiadamy takiego magicznego kawałka drewna? Może zamienić swojego psa w człowieka? Tutaj przychodzi na myśl jedna historia, a mianowicie satyra wybitnego pisarza rosyjskiego Michaiła Bułhakowa z 1925 roku, nosząca tytuł Psie serce. To kolejna opowieść zmuszająca do refleksji na temat granic związanych z rozwojem nauki, badaniami genetycznymi oraz ingerencją w naturę. Wizja psa Szarika, który staje się „królikiem doświadczalnym” w rękach profesora Filipa Filipowicza Prieobrażenskiego. Zwierzęciu zostaje przeszczepiona przysadka mózgowa oraz jądra człowieka, których dawcą został alkoholik i chuligan Klim Czugunkin. W finale przybiera on postać człowieka, jednak wraz z tym otrzymuje wszelkie ludzkie wady dawcy. Zaczynają dominować u niego pijaństwo, nadpobudliwość, złodziejstwo, zainteresowany jest jedynie seksem i piciem, zaczyna głosić idee komunistyczne. W końcu jednak po kolejnej operacji uczony przywrócił Szarikowi jego „pieskie życie” – jak to ujął profesor Prieobrażenskij[7]:
„Można wszczepić przysadkę Spinozy albo jakiegokolwiek innego czorta i przerobić psa na coś niebywałego. Pytanie tylko, po jakiego diabła? Niech mi pan wytłumaczy, proszę, po co sztucznie fabrykować Spinozę, kiedy zwykła baba może go urodzić w każdej chwili. Przecież madame Łomonosowa urodziła w Chołmogorach tego swojego wspaniałego. Ludzkość, doktorze, sama zatroszczy się o to w trybie ewolucji, uporczywie wyodrębniając z nikczemnej masy przeciętności dziesiątki niezwykłych geniuszy, którzy są chlubą naszej planety.”
3.3. Rozwój technologii a motyw sztucznego człowieka.
Wraz z rozwojem technologii i nauki rozwinęła się także chęć stworzenia człowieka doskonałego, niezależnego od natury. Niewątpliwie „Frankenstein” stał się prekursorem współczesnych dzieł fantastycznych ukazujących nasz strach przed tym, co nieznane, przed ryzykiem związanym z nowymi technologiami, które jednocześnie przynoszą nam nadzieję lepszego świata. Możemy na ten temat przeczytać w interesującej książce Magdaleny Radkowskiej-Walkowicz Od Golema do Terminatora. Wizerunki sztucznego człowieka w kulturze (2008) [8]:
„Mary Shelley wprowadza w swojej powieści jeszcze jedną bardzo istotną kategorię do opisu współczesności: ryzyko. Chodzi tu przede wszystkim o ryzyko związane z rozwojem nauki, technologii i, co za tym idzie, nadmierną ingerencją w naturę i ludzkie ciało.”
Innym przedmiotem obaw ludzkości jest dominacja technologii nad umysłem oraz zagrożenie ze strony istot doskonałych, które zechcą uniezależnić się od swoich niedoskonałych twórców i zawładną ludzkością doprowadzając do jej ostatecznego zniszczenia (ten motyw, różnie modyfikowany, pojawia się w wielu głośnych filmach science-fiction, jak „Łowca androidów”, „Matrix”, „Terminator” etc.). Tworząc coraz to nowsze wcielenia Monstrum dr Frankensteina, autorzy przestają się skupiać na problemach społecznych, pogłębiają natomiast analizę psychologiczną literackich postaci. Istotne np. wydaje się pytanie, czemu twór dr F. stał się potworem, chociaż miał być niemalże nadczłowiekiem. Radkowska-Walkowicz w cytowanej już książce zauważa[9]:
„W większości opowieści o Frankensteinie potwór swoją monstrualność ma wpisaną w naturę. U Shelley istotny jest zaś wątek społeczny – w kinie raczej pomijany. Potwór staje się potworem nie od razu po przebudzeniu, lecz po tym, gdy odrzuca go najpierw stwórca, a potem społeczeństwo.”
Tutaj główną rolę zaczynają odgrywać roboty (androidy), zwykle pozbawione wyższych uczuć, myślące maszyny o wysokim poziomie rozwoju technologicznego, stworzone na wzór najczęściej mężczyzny (z gr. ἀνήρ aner, dopełniacz ἀνδρός andros – „mężczyzna”), znacznie przerastające możliwościami swojego twórcę. Często pojawia się motyw buntu tych maszyn. Sztuczny człowiek tworzy sztuczne społeczeństwo, w którym niedoskonały człowiek jest zbędny, więc bywa nawet eliminowany. Tak, jak jako ludzkość zrobiliśmy to z innymi żywymi organizmami na tej planecie. Dobrym przykładem może być słynny Terminator wyreżyserowany w 1984 przez Jamesa Camerona. Film opowiada o losach androida, który został wysłany z przyszłości, by zabić Sarę Connor – matkę przywódcy ówczesnej rebelii ludzi przeciwko maszynom sterowanym przez zbuntowany superkomputer Skynet. Widzimy tutaj wizję świata, w którym dominują maszyny – inteligentne androidy chcące zgładzić ostatnich ludzi, którzy walczą o prawo bytu na planecie, która kiedyś do nich należała. Wcześniej nieco podobny motyw opisał Wells w sławnej, parokrotnie ekranizowanej powieści „Wehikuł czasu”. Tak więc cywilizacja, wyrafinowana technologicznie, obraca się przeciwko samemu człowiekowi, choć miała mu służyć.
Sztuczny człowiek, wykoncypowany w literaturze na przełomie wieków, stał się specyficznym odzwierciedleniem prawdziwego człowieka. Ukazuje nasze słabości, których próbujemy się wyzbyć, pozwala na zrozumienie samych siebie i wyjaśnienie pewnych zachowań. Pokazuje nas w krzywym zwierciadle satyry, groteski czy wręcz horroru fantastycznonaukowego. Zdaje się to również potwierdzać Radkowska-Walkowicz we wcześniej wspomnianej książce[10]:
„Sztuczni ludzie są swego rodzaju materializacją zwycięstw i przegranych w walce, jaką człowiek stacza z naturą. Figura sztucznego człowieka pomaga nam zrozumieć samych siebie, jest punktem odniesienia dla tworzenia tożsamości”
3.4. „Theatrum mundi” – lalki i marionetki w teatrze świata.
Lalki oraz marionetki są nieodłączną częścią szeroko pojmowanego teatru azjatyckiego. Biorąc pod uwagę teatr cieni zapoczątkowany w XI w., głównie na terenie Chin (gdzie też powstała jego druga nazwa – chińskie cienie). Warto też zwrócić uwagę na Japonię wieku XVI. Wtedy swój początek miał popularny teatr lalek ningyo joruri (dzisiaj znany jako bunraku), gdzie szczególną sławą cieszył się Chikamatsu Monzaemon (1653–1724) – jeden z największych dramatopisarzy ówczesnej Japonii. Natrafić możemy również na wspaniałe Múa rối nước – wodne teatry lalek (w dosłownym tłumaczeniu „taniec lalek na wodzie”), znane przede wszystkim w historii ludowego teatru wietnamskiego[11]. Poza wyżej wymienionymi, w Europie szeroko rozumiany teatr lalkowy ma wielowiekową historię, lecz jego specyfika jest mocno odmienna, bardziej powiązana z teatrem adresowanym do dzieci. Motyw człowieka-marionetki w „teatrze świata” pojawia się dosyć często w literaturze polskiej i obcej.
Jednak jak pisał Shakespeare: „Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają”. Chodzi o teatr życia, w którym ludzie są tylko marionetkami. Tutaj zacząłbym od kilku tekstów, które świetnie to ukazują. Na szczególną uwagę zasługuje znana, wieloznaczna fraszka Jana Kochanowskiego O żywocie ludzkim. Zdaniem podmiotu lirycznego, może to „Bóg” jest reżyserem w tym teatrze – on jest za wszystko odpowiedzialny. Oczywiście można tu podstawić kogoś innego: Szatana, los, przypadek, fatum. Zresztą może to my sami, choć częściowo, reżyserujemy swe życie – jak i też inni ludzie wpływają na nasze losy. Posłuchajmy, co mówi największy poeta polskiego Renesansu[12]:
„Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława,
Wszytko to minie jako polna trawa;
Naśmiawszy się nam i naszym porządkom,
Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom.”
Człowieka jako marionetkę ukazał również Shakespeare w dramacie „Makbet”. Marionetkę nie tyle losu, co czterech kobiet, które miały duży wpływ na jego czyny. Nie ma tu mowy o fatum, bo przecież Szekspir to pisarz nie antyczny, lecz chrześcijański. Niemniej tytułowy bohater jest początkowo niezdecydowany, słaby i chwiejny. Początkowo trzy wiedźmy, które z uczciwego człowieka zrobiły mordercę nie znającego litości – nawet wobec starców, kobiet i dzieci – a następnie żona, która popchnęła go do pierwszej zbrodni. Przytoczyć tutaj można słowa Hekate[13].
„Zuchwałe baby, jak wy śmiecie
Z Makbetem w tajne szachry wchodzić,
Z zbrodni do zbrodni go przywodzić”
4. Człowiek jako marionetka systemu.
W twórczości Szekspira znajdziemy cytat: „Człowiek jest tylko marnym aktorem- przechodnim półcieniem, który swą rolę wygrawszy na scenie w nicość przepada”. Człowiek jako jedynie marionetka w teatrze życia. Lecz kto nim kieruje? W literaturze SF mogą to być np. kosmici, wyżej od nas rozwinięci. Często bywa to metafora ideologii komunistycznej, ogłupiającej ludzi oraz zamieniającej ich w swoiste marionetki. Tak ujmował to Heinlein w słynnej powieści Władcy marionetek, jak i Jack Finney w Inwazji porywaczy ciał (trzy znakomite wersje kinowe). Takie motywy, stricte polityczne, znajdziemy w filmach SF jak „Matrix”, „1984”, „Brazylia”, „Equilibrium”.
W przypadku Władców marionetek wszystko zaczęło się sądnego dnia 12 lipca 2007 roku. Pasożyty z innej planety atakują Ziemię i zaczynają przejmować kontrolę nad ciałami pierwszych ofiar. Dzięki wszczepieniu w ich ciała swojego układu nerwowego, są w stanie zrobić z nich własne marionetki, a z biegiem czasu dochodzi do inwazji całego kraju. Całość jest przedstawiona jako alegoria zagrożeń, jakie niósł wtedy ze sobą komunizm, razem ze swoimi hasłami „wpajanymi” prosto do głów ludzi, tworząc z nich marionetki systemu (okres tzw. maccartyzmu).
Już cztery lata później inną wizję kosmicznej inwazji opisuje Jack Finney w swojej klasycznej dziś książce Inwazja porywaczy ciał. Jest to kolejne dzieło, z często spotykanym w latach 50-60. w Ameryce ukrytym podtekstem ukazującym zagrożenia ze strony Związku Radzieckiego. Autor przy pomocy kosmitów pozbawionych wszelkich wad ludzkich – w tym i uczuć – zastępujących oryginały, ukazuje czytelnikowi dwie wersje człowieka. Człowieka prawdziwego, ze wszelkimi swymi wadami, złego, agresywnego, pełnego zawiści. Po drugiej stronie stawiając istotę pozbawioną uczuć, ukrytą w ciele człowieka, będącego typową marionetką. Mimo wszystko autor staje tu po stronie „oryginału”, choć ten jest niedoskonały, jest po prostu prawdziwy. Z tą niedoskonałością musimy się pogodzić.
Czy jednak trzeba komuś podlegać, by zostać marionetką otoczenia? Pamiętajmy, że życie to teatr i to my możemy zdecydować, jaką rolę w nim odgrywamy. Przyjrzyjmy się tutaj arystokracji ukazanej w Lalce Bolesława Prusa. Młoda arystokracja na zgliszczach dawnej świetności tworzy sobie swój własny, zamknięty dla innych świat. Świat pusty, sztuczny, pozbawiony uczuć, emocji, moralności oraz zainteresowania resztą kraju. Jedyne, co się dla nich liczy, to dobra materialne, które szybko trwonią. Pomimo braku funduszy ciągle żyją ponad stan. Często bawią ich miłosne gierki, jak w przypadku pięknej, lecz pustej niczym lalka Izabeli. Niestety zbyt późno Wokulski orientuje się, iż stał się tylko zwykłą marionetką w jej teatrzyku lalek. Interesująca staje się także sytuacja, w której Rzecki, przyjaciel Wokulskiego i chyba najsympatyczniejsza postać w powieści, rozmyśla nad tragicznym losem człowieka, obserwując na wystawie sklepowej właśnie marionetki. Marionetki nieświadomie odgrywają jedynie swoje role na deskach teatru świata – dłuższe lub krótsze, istotniejsze lub mniej istotne. Nakręcane „sprężyną” losu, przeznaczenia (fatum) czy też bóstw lub Boga[14].
„Marionetki!… Wszystko marionetki!… Zdaje im się, że robią, co chcą, a robią tylko, co im każe sprężyna, taka ślepa jak one…”
Rzecki, być może przeczuwając swą bliską śmierć, jest tu wyraźnie pesymistą, mimo iż wcześniej bywał naiwny. Może przypomina mu się ukochany „Stachu”, czyli Wokulski, który okazał się swoistą marionetką w rękach hrabianki Łęckiej. A może przypomniał sobie także swój udział w Wiośnie Ludów, kiedy to samobójstwo po przegranej bitwie popełnił jego przyjaciel Katz. Być może ludzie są również marionetkami sterowanym przez kapryśną historię? Przychodzi tu na myśl epoka pozytywizmu, wielbiąca Darwina, który podkreślał rolę przyrody oraz instynktu, który wpływa na życie tak zwierząt jak i ludzi.
Każdy jednak jest kowalem własnego losu i albo pogodzimy się z nim będąc jego marionetkami, albo weźmiemy reżyserię życia we własne ręce, przejmując nad nim kontrolę. Pamiętajmy jedynie o tym, by nie dać się zniewolić przez system polityczny (powieści Orwella) lub innych ludzi.
Bibliografia przedmiotowa:
- Kopaliński W., Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1992 (hasło „Golem”)
- Aldiss B., O pochodzeniu gatunków: Mary Shelley (w:) Shelley M., Frankenstein, Poznań 1989 (posłowie)
- Radkowska – Walkowicz M., Od Golema do Terminatora. Wizerunki sztucznego człowieka w kulturze, 2008
Wykaz lektur:
- Shelley M., Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz, Poznań 1989
- Meyrink G., Golem, Warszawa 1992
- Goethe J.W. , Faust, Warszawa 1993
- Hamilton E., Wyspa karłów, (w:) Żukrowski W. (red.), Tchnienie grozy, Poznań 1974
- Collodi C, Pinokio, Warszawa 1997
- Prus B., Lalka, Zb. „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego
- Bułhakow M., Psie serce, Warszawa 1996
- Parandowski J., Mitologia: wierzenia i podania Greków i Rzymian, Warszawa 1989
- Kochanowski J., O żywocie ludzkim (w:) tenże, Wybór fraszek, Warszawa 1969
- Shakespeare William, Makbet, Łódź 1984
Wykaz filmów:
- Terminator, reż. James Cameron, USA 1984
- Frankenstein, reż. James Whale, USA 1931
- Narzeczona Frankensteina, reż. James Whale, USA 1935
- Duch Frankensteina, reż. Erle C. Kenton, USA 1942
Przypisy:
- [1] Adam [online] [dostęp 16 paź 2010]. Dostępny w Internecie: https://pl.wikipedia.org
- [2] Ewa [online] [dostęp 13 paź 2010]. Dostępny w Internecie: https://pl.wikipedia.org
- [3] Kopaliński W., Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1992 (hasło „Golem”, „Frankenstein”)
- [4] Shelley M., Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz, Poznań 1989, s. 41
- [5] Shelley M., Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz, Poznań 1989, s. 95
- [6] Kopaliński W., Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1992 (hasło „homunkulus”)
- [7] Bułhakow M., Psie serce, Warszawa 1996, s. 72
- [8] Radkowska – Walkowicz M., Od Golema do Terminatora. Wizerunki sztucznego człowieka w kulturze, 2008
- [9] Radkowska – Walkowicz M., Od Golema do Terminatora. Wizerunki sztucznego człowieka w kulturze, 2008
- [10] Radkowska – Walkowicz M., Od Golema do Terminatora. Wizerunki sztucznego człowieka w kulturze, 2008
- [11] Azjatycki teatr [online]. Dostępny w Internecie: https://portalwiedzy.onet.pl/
- [12] Kochanowski J., O żywocie ludzkim (w:) tenże, Wybór fraszek, Warszawa 1969, s. 12
- [13] Shakespeare William, Makbet, Łódź 1984, s. 51
- [14] Prus B., Lalka, Zb. „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego, T. 2, s. 431
Autor: Daniel 'zoNE’ Gabryś